Zimowanie minibasenu – wydawać by się mogło, że co to za sztuka, wymienić wodę, opróżnić minibasen, przygotować go do zimy. Przecież wystarczy wyciągnąć korek z wanny… no tak, tylko gdzie ten korek ? 🙂 Po ostatnich doświadczeniach wiem, że to jednak sztuka!
Załóżmy, że chcemy sami, bez fachowej pomocy opróżnić urządzenie, dać mu odpocząć na parę miesięcy – od czego zacząć? Proponuję chociaż na ten pierwszy raz zaprosić fachowców. Ja miałam to szczęście, że fachowiec był pod ręką. Opowiem krótko jak wyglądało moje pierwsze doświadczenie z przywróceniem drugiej młodości naszemu spa.
Wróciło nam urządzenie z targów – a jak to na targach, a właściwie po nich – wszystko szybko, szybko i niestety niezbyt dokładnie. Zacznijmy od tego, że w orurowaniu zostało trochę wody, w tym przypadku „trochę” wystarczy. Postało na magazynie i niestety nie tylko minibasen robił wrażenie, ale również zapach powalał. Co w takim przypadku?
Wydawało mi się, że pół godziny, wiadro wody i po sprawie – przecież to tylko trochę większa wanna. No niezupełnie. Jeśli chodzi o czas to z napełnieniem i przeczyszczeniem wszystkich elementów – jakieś dobre 4 godziny. Napełnianie poszło dosyć sprawnie – pół godziny i Cameo pełne – jednak z wodą naprawdę robi wrażenie! No dobra ale co dalej gdy mamy pełną wannę wody? Nie, nie nalewamy teraz cifa 😉 Jak wspomniałam wcześniej nie cała woda została wypuszczona, nie wiemy co dokładnie mogło nam się tam urodzić, więc zabijmy wszystko co bez pytania weszło do wanny – no może prócz teściowej 😉 Zatem przeprowadzamy terapię szokową – pomoże ona nam pozbyć się wszystkich bakterii, które przez ten czas całkiem nieźle sobie poczynały. Teraz te wszystkie śmieci które pływają w środku – do tej pory były schowane w rurach i dyszach. Teraz mamy pewność, że nikt (prócz teściowej) nie przeżył.
No dobra, ale naszym celem jest opróżnienie minibasenu – podkreślam dokładne opróżnienie, żeby przypadkiem mrozy o których czytamy dzieciom w bajkach nie zrobiły krzywdy naszemu spa. Akurat mieliśmy do dyspozycji pompkę zanurzeniową, wrzucamy ją do minibasenu, końcówkę umieszczamy w miejsce w którym możemy wypuścić całą wodę. Na początku bez większych problemów patrzymy jak ubywa nam wody i zostają tylko ślady na brzegach linii po pozostałościach – to ciągle te śmieci, które zostały w orurownaiu. Zatem na bieżąco przecierajmy brzegi. Wody coraz mniej, no ale ciągle jest! Pompka z wszystkim sobie nie poradzi. Mieliśmy do dyspozycji odkurzacz wodny. No i Cameo puste – przynajmniej tak mi się wydawało. I miałam rację – wydawało mi się! Mój zdecydowanie bardziej doświadczony kolega przykładał końcówkę odkurzacza do każdej dyszy, każdego wylotu, każdej szczeliny w której mogła jeszcze być woda. Jakież było moje zdziwienie gdy wylaliśmy z odkurzacza jeszcze 80 litrów wody. A przecież już było prawie puste! Proszę sobie tylko wyobrazić jakie szkody może zrobić te 80 litrów wody zostawione na zimę w ogrodzie!
Tak jak wspomniałam – wiele mi się wydawało, że to pół godziny, że to nie sztuka. Teraz wiem, nie biorę się za coś czego nie jestem pewna – lepiej pytać parę razy niż udawać, że wie się wszystko. Lepiej zadawać wiele pytań, tak dla pewności, niż zadać o jedno pytanie za mało. I pamiętajmy wiele rzeczy może nam się tylko wydawać.